W końcu musiało się to stać: do Toskanii zawitała mocno spóźniona (na szczęście ;)) w tym roku jesień. Zbiory oliwek są w pełni. Każdy kto ma swój gaj lub choćby kilka drzewek wykorzystuje każdą słoneczną chwilę i biegnie ,,fare le
olive”. Pojawia się pierwsza, świeża, młoda oliwa. Oprócz tego na stołach królują kasztany. Czy to jako castagnaccio
(ciasto z mąką z kasztanów z dodatkiem orzeszków piniowych, rodzynek i rozmarynu) czy też pieczone na kominku. Do tego gęste, rozgrzewające zupy z fasolą lub ciecierzycą. Okoliczne drzewa pomarańczowe
straciły już liście i pozostały na nich tylko coraz bardziej dojrzałe z każdym
dniem owoce. Inne drzewa trzymają się nieźle i czarują feerią jesiennych barw. Dni robią się coraz krótsze
i coraz chłodniejsze. Porankami okoliczne wzgórza spowite są gęstą mgłą. Do
tego pada coraz częściej i coraz więcej. Gdy to piszę, za oknem zaczyna się
burza i okiennice po raz kolejny w tym tygodniu szaleją.
Kilka jesiennych zdjęć
Cudownie!Piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
OdpowiedzUsuń